Pielgrzymki Menu : Syberia - śladami polskich zesłańców, obcych kultur i religii 18.07. - 04.08.2013 r. - kronika


Jak co roku Biblioteka Parafialna w Trzciance zorganizowała w dniach 18.07. - 04.08.2013 roku kolejną wyprawę. Tym razem wybraliśmy kolej transsyberyjską oraz zwiedzanie Moskwy, Nowosybirska, Irkucka, jeziora Bajkał, Ułan Ude i Ułan Bator. Chętnych było więcej, ale ze względów praktycznych utworzony został czteroosobowy zespół w skład którego weszli: Edwin Klessa, Albina Szczudło, Jadwiga Witkowska z Biblioteki Parafialnej w Trzciance oraz Przemysław Olęderek z Poznania.
Najdalszą z dotychczasowych naszych eskapad wyprzedziło pieczołowite planowanie programu, wykupienie wszystkich niezbędnych na trasie biletów lotniczych i autobusowych oraz na kolej transsyberyjską, a także uzyskanie wizy rosyjskiej i mongolskiej.
Syberia. Nazwa ta budzi groźne skojarzenia z naszą bliższą i dalszą historią. Nieprzebyte, mroźne obszary związane z cierpieniem wielu narodów, zwłaszcza Polaków, którzy niezależnie od panującej w Moskwie ideologii zsyłani byli na Wschód. Ta świadomość towarzyszyła nam podczas wędrówek przez bezkresne tereny "nieludzkiej" ale pięknej i potężnej Syberii. Polacy za cara czy za Stalina zsyłani byli nie tylko za każdy przejaw niezależności, ale również za sam fakt bycia Polakiem, zwłaszcza wykształconym i odgrywającym w swoim środowisku jakieś znaczenie. Pierwsze zesłania Polaków miały już miejsce w czasie wojny Stefana Batorego z Rosją w II połowie XVI wieku, następne podczas wojen polsko-rosyjskich w XVIII wieku, dalej - porwanie senatorów polskich przez Katarzynę II w 1767 roku, zsyłki konfederatów barskich w 1768 roku, uczestników insurekcji kościuszkowskiej w 1794 roku, kampanii napoleońskiej w 1812 roku, uczestników powstania listopadowego w 1830 roku, powstania styczniowego w 1863 roku, wojny polsko-sowieckiej w 1920 roku. Także lata 1939 - 1945, po zajęciu Kresów przez bolszewików, przysporzyły kolejne setki tysięcy zesłańców. Wielu z nas pamięta przejmującą relację Jana Sobolewskiego z III części Dziadów Adama Mickiewicza z wywozu kibitkami polskich zesłańców. Również relacje starszych osób, które mieszkają w naszym otoczeniu (albo - już coraz częściej - mieszkały), ze swoimi bolesnymi przeżyciami z mroźnej Syberii i katorżniczej pracy w łagrach oraz na sławetnych budowach komunizmu.
Ubocznym następstwem zsyłek była działalność polskich zesłańców - uczonych, którzy niejednokrotnie dokonywali prekursorskich odkryć geograficznych, geologicznych, biologicznych i etnograficznych. Polscy zesłańcy na dalekich przestrzeniach Syberii wnieśli istotny wkład w kulturę, szkolnictwo i służbę zdrowia. Wystarczy wymienić kilka znanych nazwisk: Aleksander Czekanowski, Jan Czerski, Benedykt i Władysław Dybowscy, Bronisław Piłsudski - brat Józefa Piłsudskiego. Ich nazwiska do dzisiaj spotkać można w nazwach szczytów, pasm górskich, miast czy ulic. Nawet rosyjscy przewodnicy w Muzeum Bajkału w Listwiance mówią, że pierwszymi naukowcami badającymi florę i faunę Bajkału byli polscy zesłańcy.
Bajkał - główny cel naszej wyprawy, leży na terenie Rosji w Republice Buriackiej. To kraina zamieszkała przez Buriatów, ze stolicą w Ułan Ude. Bajkał nazywany "Syberyjskim morzem", powstały 30 mln lat temu, to potężny akwen wodny o długości 636 km, szerokości od 25 do 80 km i największej na święcie głębokości w wodach śródlądowych 1637 m. Zawiera tyle wody ile nasz Bałtyk, co stanowi około 20% światowych zasobów wody słodkiej. Do jeziora wpływa 336 rzek, a wypływa tylko jedna - Angara - płynąca dalej przez Irkuck i stanowiąca prawy dopływ Jeniseju. W Bajkale i jego okolicach naliczono około 1085 gatunków roślin i około 1550 gatunków zwierząt, z których znaczna część to gatunki endemiczne, nigdzie indziej na świecie nie występujące. Przykładem jest żyjąca tu foka nerpa i smaczna ryba omul. To także teren o dużym natężeniu tektonicznym - około 2000 wstrząsów rocznie. A silniejsze wstrząsy powyżej 7 stopni w skali Richtera zdarzają się średnio co 30 lat.
Egzotyczną dla nas krainą była również Mongolia - rozległe stepy, stada pasących się koni, jaków, krów, owiec i kóz. Wśród nich z rzadka rozrzucone białe jurty.  Jest to państwo o najwyższym średnim położeniu - ponad 1500 m nad poziomem morza, z temperaturami minus 30 - 400 C w okresie zimowym. Państwo o bogatej historii zwłaszcza w XIII wieku, gdy Dżyngis-chan zagarnął większość Azji i część Europy. Burzliwa historia XX wieku, to opanowanie kraju przez sowiecki komunizm metodą zwaną "udzielaniem bratniej pomocy", co w efekcie spowodowało wymordowanie całej mongolskiej arystokracji oraz duchownych buddyjskich. W ciągu niespełna dwóch lat z 750 buddyjskich klasztorów pozostały fragmenty czterech. Coś trzeba było zostawić, aby naiwnym przywódcom wolnego świata pokazywać jaką troską otacza się wyznawców miejscowej religii. Szczytem sowietyzacji była wymuszona w 1941 roku zamiana alfabetu mongolskiego (podobnego do używanego w Indiach) na cyrylicę.
Kolej transsyberyjska stanowi unikat w skali światowej. To najdłuższa kolej na świecie ciągnąca się od Moskwy do Władywostoku, liczy 9288 km i wymaga ponad 7 dni podróży. Posiada odnogi do Pekinu i do Ułan Bator. Jeździ punktualnie z podanym rozkładem jazdy, co nie jest trudne zważywszy na średnią szybkość 58 km/godz. i około 80 stacji z postojami po kilka, kilkanaście minut, a nawet półtorej godziny. Dłuższe postoje umożliwiają zwiedzanie okolic dworca i dokonywanie zakupów w mieście lub na peronach.
O budowie kolei zadecydował car Aleksander III w 1886 roku. Budowę rozpoczęto pięć lat później i łącznie budowano ją około 15 lat. Najtrudniejszy odcinek - Kolej Krugobajkalską - położono na końcu, dlatego przez kilka lat przez Bajkał pociągi były przewożone statkami oraz końmi po lodzie. Z nadejściem długiej i mroźnej zimy na lodzie układano tory, po których, na przykład w 1904 roku 3 tysiące koni przeciągnęło 60 lokomotyw i ponad 2000 wagonów. Na wiosnę torów nikt nie zwijał - po prostu szły na dno.
Jechaliśmy najtańszą klasą kolei transsyberyjskiej, tak zwanymi wagonami plackartnyje, w których 54 miejsca noclegowe rozlokowane były piętrowo w niezamykanych przedziałach oraz na korytarzu wzdłuż wagonu. Były oczywiście droższe miejsca w wagonach kupiejnyje: 36 miejsc w 9-ciu 4-osobowych przedziałach zamykanych. Najdroższe były wagony luks: 16 miejsc w 8-miu 2-osobowych przedziałach. Nasze odcinki kolei transsyberyjskiej obejmowały trasę: Moskwa - Nowosybirsk (3 noce i 2 dni), Nowosybirsk - Irkuck (2 noce i 1 dzień), Irkuck - Ułan Ude (1 dzień). Łącznie koleją transsyberyjską przejechaliśmy blisko 5200 km. Licząc od Moskwy oddaliliśmy się o 5 stref czasowych, a od Polski - 7. Ciekawostką jest, że na całej trasie obowiązuje rozkład jazdy według czasu moskiewskiego. Ze względów praktycznych jeden zegarek ustawiliśmy według czasu polskiego, drugi według czasu moskiewskiego, a kolejny według czasu miejscowego. Dzięki temu nie dzwoniliśmy do swoich rodzin w porze nocnej, nie spóźnialiśmy się na kolejne etapy kolei transsyberyjskiej i mogliśmy bezbłędnie umawiać się z tubylcami.
Ostatni odcinek z Ułan Ude do Ułan Bator - stolicy Mongolii - pokonaliśmy w ciągu 12 godzin autobusem.
W Moskwie zwiedziliśmy Plac Czerwony z nieczynnym mauzoleum Lenina. Nasi moskiewscy przyjaciele żartowali, że wywieźli go na rekonwalescencję do Polski. Obserwowaliśmy zmianę warty przy wiecznym ogniu. Kiedyś ten rytuał odbywał się pod mauzoleum. Podziwialiśmy Kreml z Soborem Wasyla Błogosławionego i Soborem Błagowieszczeńskim, z wielką armatą Car-Puszką i potężnym dzwonem Car-Kołokołem. Byliśmy również w największej rosyjskiej świątyni, mogącej pomieścić około 10.000 osób - Cerkwi Chrystusa Zbawiciela, w której tysiące wiernych prawosławnych oddawało w tym czasie cześć relikwiom Krzyża św. Andrzeja, które przybyły z Grecji i pielgrzymowały po dużych miastach Rosji. Cerkiew Chrystusa Zbawiciela w 1931 roku na rozkaz Stalina wysadzona została w powietrze. Już na początku szło opornie, bo pierwsza próba rozwalenia cerkwi była nieudana i potężną eksplozję trzeba było powtórzyć. Następnie w tym miejscu próbowano wybudować Pałac Rad. Po wykonaniu fundamentów dalsze prace przerwała II wojna światowa. Za Chruszczowa zmieniono plany i wybudowano basen "Moskwa", ze szczelnością którego nauka radziecka ciągle miała kłopoty. W końcu czasy pierestrojki i upadek ideologii komunistycznej umożliwiły w latach 1994-1999 odbudowanie cerkwi.
W Nowosybirsku zwiedziliśmy miasto, pływaliśmy łodzią po potężnym Obie, podziwialiśmy piękne stare drewniane budowle, które w ostatnich latach odrestaurowano uwypuklając misternie wykonane rzeźbienia. Odwiedziliśmy kaplicę prawosławną, wyznaczającą miejsce uznawane za centrum imperialnej Rosji. Nad brzegiem Obu na wysokim piedestale stał tym razem nie Lenin a car Aleksander III, obok niego na pamiątkę ustawiono stalowe przęsło - fragment mostu  kolei transsyberyjskiej przechodzącej nad rzeką w latach 1893 -2001. Próbowaliśmy także pierogów nadziewanych mięsem (rosyjskie manty).
W Irkucku mieszkaliśmy u ks. Włodzimierza Sieka przy katedrze pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Odwiedziliśmy przykościelną bibliotekę z pokaźnym zbiorem książek w języku polskim i rosyjskim. Zwiedziliśmy miasto z kilkoma prawosławnymi soborami, w których w tym czasie odbywały się ceremonie ślubne. Obejrzeliśmy z zewnątrz nadal niezwrócony kościół polski pw. Wniebowzięcia NMP zabrany przez komunistów w 1921 roku, który najpierw przerobiony został na magazyn a później na salę koncertową. Ks. Włodzimierz zawiózł nas do Memoriału obok irkuckiego lotniska, miejsca masowych mogił, gdzie w zbiorowych grobach spoczywa około 17 tysięcy ofiar NKWD z lat trzydziestych. W czasach pierestrojki pozwolono na ekshumację dwóch czy trzech zbiorowych mogił, a potem dalszych prac zakazano. Przejmujące wrażenie robiły setki tabliczek ze zdjęciami wywieszonych przez rodziny pomordowanych. O ich pamięć mogli upomnieć się dopiero po upływie 50-ciu lat. Również szokujące wrażenie robiły informacje umieszczone na tablicach ustawionych na przebadanych grobach: np. dół o długości 33 m, głębokości i szerokości ponad 5 m wypełniony ciałami i zasypany ziemią o grubości zaledwie 30 - 40 cm.
Ks. Włodzimierz opowiadał nam o pobliskiej miejscowości Tunka, gdzie zesłano duchownych po powstaniu styczniowym, a także o powstaniu zabajkalskim z 1866 roku wywołanym przez polskich zesłańców. Opowiadał nam również o oddalonej ponad 100 km miejscowości Wierszyna, której mieszkańcy w 90% są Polakami. Ich los był odmienny od typowego losu polskich zesłańców. W 1910 roku około 100 polskich rodzin z Zagłębia Dąbrowskiego zdecydowało się na emigrację dobrowolnie, zachęceni kolorowymi perspektywami rysowanymi przez carskich urzędników. Po przybyciu na miejsce przeznaczenia warunki okazały się mniej "różowe" niż im obiecano. Otrzymali jednak materiał na budowę domów oraz działki pod uprawę. Jednak rewolucja październikowa pogorszyła ich żywot, bo utracili własność, której się w międzyczasie dorobili, lecz odwrotu już nie było. Dzisiaj nadal kultywują polskie zwyczaje, zachowują religię i mówią po polsku językiem z przełomu XIX i XX wieku z naleciałościami rosyjskiego.
Dzięki uprzejmości ks. Włodzimierza zostaliśmy przewiezieni 60 km z Irkucka do Listwianki nad Bajkałem, gdzie zamieszkaliśmy w Domu Rekolekcyjnym Jana Pawła II. Kolejne trzy dni wykorzystaliśmy na zwiedzanie okolic Bajkału i Muzeum Bajkału, na rejs po jeziorze i całodniową wyprawę na największą wyspę Olchon. Tam zwiedzaliśmy urocze zatoczki i strome brzegi, a także buriacką wieś Chużir, zażywaliśmy kąpieli w Bajkale i degustowaliśmy zupę rybną z buriackiej kuchni. Mijaliśmy ustawione przy drodze słupy z kolorowymi paskami płótna - miejsca kultu szamańskiego. Trudno powiedzieć, na ile te spotykane słupy są ustawiane jako atrakcje dla turystów, a na ile są autentycznym przejawem szamanizmu, którego w większości wyznawcami są tubylcy - Buriaci.
W Ułan Ude - stolicy Buriacji, noc spędziliśmy u ks. Adama Romaniuka zakwaterowani w pokojach gościnnych w wieży kościoła pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Obok kościoła katolickiego stoi świątynia anglikańska, a po drugiej stronie ulicy pagoda buddyjska. Zwiedzając miasto nie sposób było ominąć pomnika największej na świecie głowy Lenina (wysokość 7,7 m, wraz z piedestałem 14 m). Zresztą postać wodza rewolucji rzuca się w oczy w każdej rosyjskiej miejscowości. W Ułan Ude poznaliśmy też smak arbinu - buriackiego rarytasu (płaty łoju końskiego!).
W Ułan Bator, stolicy Mongolii, skorzystaliśmy z gościny ośrodka Don Bosco przy katedrze katolickiej pw. św. Piotra i Pawła. Ośrodek dla zaniedbanych i biednych dzieci prowadzą salezjanie z Filipin i Wietnamu. Trzy dni spędziliśmy na zwiedzaniu stolicy Mongolii, w tym muzeum ze szkieletem dinozaura odnalezionym na pustyni Gobi, Muzeum Narodowego, świątyni buddyjskiej Gandan. Odbyliśmy całodniową samochodową wyprawę do Parku Narodowego, gdzie po drodze podziwialiśmy olbrzymią statuę Dżyngis-chana (40 metrów wysokości), osiedle jurt i świątynię buddyjską usytuowaną u podnóża gór wśród niespotykanych u nas kwiatów porastających okoliczne tereny. Była również degustacja mongolskiej kuchni. Z kulinarnych atrakcji można wymienić: kumys, herbatę mongolską (z mlekiem i solą) i kiełbasę, w skład której wchodziła egzotyczna dla nas mieszanka: wołowina, wieprzowina, baranina, mięso z wielbłąda i jaka oraz tłuszcz świński i krew owcy.
Trwająca 16 dni podróż zakończyła się przelotem na trasie Ułan Bator - Berlin (z przesiadką w Moskwie), skąd samochodem powróciliśmy do domu.
Pełna wrażeń i doświadczeń podróż umożliwiła nam kontakt z odległą i odmienną kulturą oraz mieszanką religii prawosławnej, buddyjskiej i szamańskiej. Mieliśmy też możliwość zapoznania się z działalnością placówek katolickich prowadzonych przez polskich i azjatyckich duchownych. Odwdzięczając się za gościnę przekazaliśmy w darze dwa nowe laptopy (Uwaga niżej) na potrzeby duszpasterstwa w Irkucku oraz ośrodka Don Bosco w Ułan Bator.
Ta niezapomniana wyprawa "śladami polskich zesłańców, obcych kultur i religii" na zawsze pozostanie w naszych sercach i umysłach.

 

Uwaga:

Sponsorzy dwóch laptopów: Urszula Henszke, Edwin Klessa, Aleksander Mleczek, Przemysław Olęderek, Mirosław Płotka, Albina Szczudło,

Jadwiga Witkowska.